"Niechaj będzie przeklętym" - Drezno Zygmunta Krasińskiego/ "I wish it will be damned" - Dresden of Zygmunt Krasiński
Czasem z jakimś wydarzeniem w pamięci łączy się charakterystyczna bluzka lub sukienka. W zależności od tego, czy miłym, czy przykrym zdecyduję, czy jeszcze kiedykolwiek ją założę. Podobnie jest z miejscami. Jeśli przywołują miłe wspomnienia to wracamy do nich z wypiekami na twarzy, chociażby tylko myślami. Jeśli przeciwnie - omijamy to miejsce szerokim łukiem. Dla Zygmunta Krasińskiego Drezno miało stać się na zawsze miastem-symbolem upokorzenia, rezygnacji, klęski.
Sometimes a characteristic blouse or dress will forever be associated with an event. Depending on whether the event was nice or unpleasant, I decide if I will ever wear it again. It is the same with places. If they have nice memories, we will come back to them with a flushed face, at least in our thoughts. If on the contrary, we do what we can to stay away from that place. For Zygmunt Krasiński Dresden was to become forever a symbol of humiliation, resignation and defeat .
Krasiński po raz pierwszy przyjechał do Drezna 30 sierpnia 1841 roku. Ta wizyta trwała kilka dni i niewiele o niej wiadomo. Jeden z wieczorów na pewno spędził w operze. Oglądał przedstawienia "Łucja
z Lammermooru" i "Belisaria"
Donizettiego.
„Doskonała, malibranowa metoda Ungerowej
i śliczny głos Morianiego rozdarły mi duszę, bo mi Twoją
metodę i Twój głos boski przypomniały. Nie możesz
pojąć, jak zacząłem w tych czasach tęsknić za Twoim
śpiewem” - pisał do ukochanej Delfiny Potockiej. W Dreźnie kupił dla niej prezent - pieska, którego nazwał Iry (od tytułowego bohatera swojego dramatu, Irydiona).
Krasiński
came to Dresden for the first time on August 30, 1841. The visit lasted several days and little is known about it. He spent one of the evenings at the opera, watching the plays "Lucia di Lammermoor" and "Belisaria"
by Donizetti.
“Ungerowa's perfect malibranic method and Moriani's lovely voice tore my soul apart because I was reminded of Your method and Your divine voice. You cannot understand how I started to miss your singing in those times ” - he wrote to his beloved Delfina Potocka. In Dresden, he bought a gift for her - a dog which he named Iry (from the title character of his book, Irydion).
Jego beztroski stosunek do tego miasta zmienił się 26 lipca 1843
roku. Tego dnia odbył się okrzyknięty "wydarzeniem sezonu
letniego 1843 roku" ślub Krasińskiego z Elizą Branicką.
Małżeństwo zostało zaaranżowane przez rodzinę poety i choć w
kaplicy królewskiej drezdeńskiej katedry Zygmunt wymówił sakramentalne "tak"
to myślami był daleko stąd.
His carefree attitude
towards the city changed on July 26, 1843. On that day, Krasiński's
wedding with Eliza Branicka took place. It was hailed as "the
most important social event of the summer season of 1843". The
marriage was arranged by the poet's family and although Zygmunt pronounced
the sacramental "yes" in the royal chapel of the Dresden cathedral,
his thoughts were far away.
Zamieszkał w tym czasie w pobliżu Pirnaische Platz. „Bardzo źle ze mną, stoję między śmiercią a szaleństwem. Wczoraj przyjechałem, postawiono mnie w domu osobnym przy samej Pirna-Thor, w domu przeklętym. Cała familia mnie otoczyła – umieram – dniem i nocą modlę się do Sorrenta [czyli Delfiny]” - pisał 23 lipca do Jerzego Lubomirskiego.
At that time, he lived near Pirnaische Platz. “It’s very bad with me, I'm between death and madness. I arrived yesterday. I was put in a separate damned house next to Pirna-Thor. The whole family surrounded me - I am dying - I pray day and night to Sorrento [that is Delfina] ”- he wrote on July 23 to Jerzy Lubomirski.
Pirnaischer Platz, 1902 |
„Aniele mój! Raz ostatni piszę, z tego miasta, które niechaj będzie przeklętym; z tego miasta, w którym zguba moja poczętą jest […] a skąd wyjeżdżając, puszczam się w długi smętek, w powolną zgryzotę, w leniwą rozpacz, zanurzam się w brak absolutny życia, w pustynią serca, w nicość, w śmierć wieczną! Przeklinam raz jeszcze to miasto i każden dzień mój w nim, wyjąwszy chwile, w których wspominałem Ciebie i modliłem się za Ciebie! Przeklinam to miasto, w którym uczułem, żem mały, niski, prawie podły, bezwładny, niemocny rozerwać z zewnątrz na mnie zarzucone sieci. Przeklinam to miasto, w którym tak rozpaczałem wydzierając się duchem całym do Ciebie, a nie mogąc ani krokiem jednym ku Tobie postąpić. Ach! Przeklinam wszystko, co tu się stało, wszystko, com tu widział, słyszał, czuł, dotknął – i wyjeżdżam stąd, jakom przybył – w rozpaczy!” - pisał kilka dni później do Delfiny, posyłając jej weksel na kwotę 20 tysięcy franków na zakup willi w Nicei (czytaj tutaj) - ich raju na ziemi.
"My Angel! I am writing for the last time, from this city, that I wish it will be damned; from the city where my ruin was conceived [...] and from where, while leaving, I go into a long mourning, into slow grief, into lazy despair, into the absolute lack of life, into the desert of my heart, into nothingness, into eternal death! Once again I curse this city and every day of mine therein, except for the times when I remembered You and prayed for You! I curse this city where I felt that I was small, short, almost mean, inert, unable to tear the nets thrown at me from the outside. I curse this city in which I was so despaired, tearing myself out with my whole spirit to You, but unable to make a single step towards You. Ah! I curse everything that happened here, everything I saw, heard, felt, touched - and I'm leaving this place, as I came - in despair!" - he wrote a few days later to Delfina, sending her a promissory note in the amount of 20,000 francs to buy a villa in Nice (read here) - their paradise on earth.
Po raz kolejny Krasiński trafił do Drezna w październiku 1847 roku. Tym razem przyjechał na ślub swojej szwagierki Katarzyny Branickiej z Adamem Potockim. „Mnie nieznośnie tu” - skarżył się w liście z 15 listopada skierowanym do Delfiny.
Drezno było dla niego zawsze miejscem cierpienia, jeśli nie
duchowego to fizycznego. Podczas kolejnej wizyty w stolicy Saksonii,
w grudniu 1852 doznał ataku kamieni nerkowych. W liście do
Augusta Cieszkowskiego opisuje jak tarzał się i ryczał z bólu
wniebogłosy.
Once again, Krasiński came to Dresden in
October 1847. This time he came to the wedding of his sister-in-law
Katarzyna Branicka with Adam Potocki. "I find it unbearable
here" - he complained in a letter to Delfina on November 15.
Dresden was always a place of suffering for Krasiński, if not spiritual, then physical. While in Dresden, in December 1852 he suffered an attack of kidney stones disease. In a letter to August Cieszkowski, he describes how he rolled around and roared in pain.
Po raz ostatni Krasiński przebywał w Dreźnie na jesieni 1858 roku. Zatrzymał się w "Hotelu angielskim". Tym razem spędził tu miesiąc. Towarzyszyła mu Delfina a potem dołączyła też Eliza z dziećmi.
„Na początku października […] postrzegłem, że placyk, na którym wznosił się hotel, słomą był wyłożony. Dowiedziałem się, że nastąpiło to z racji choroby gościa, hrabiego polskiego, który przybył z Paryża […] Znamiona zbliżającego się zgonu nosił na czole opromienionym nimbem niewysłowionego smutku […] Na schodach hotelu spotkałem odźwiernego dźwigającego z gracją tym panom właściwą tłumoczek niewielki; za nim, w pewnym oddaleniu, podążała kobieta w podróżnym stroju, słusznego wzrostu, kształtna, z twarzą zakrytą ciemną zasłoną. Była to pani Delfina Potocka” - pisał we wspomnieniach Antoni Rolle.
4 listopada 1858 Zygmunt Krasiński opuścił Drezno już na zawsze. Być może obecność ukochanej pomogła odczarować rzuconą przed latami klątwę i jego ostatnie spojrzenie na miasto miało choć lekki cień nostalgii. A tak swoją drogą, ciekawe jaką Delfina miała na sobie sukienkę...
In the fall of 1858 Krasiński visited Dresden for the last time. He stayed at the "English Hotel". This time he spent a month here. He was accompanied by Delfina and then joined by Eliza with the children.
“At the beginning of October […] I noticed that the square
on which the hotel stood was covered with straw. I learned that it
was due to the illness of a guest, a Polish count, who came from
Paris [...] He wore the signs of his impending death on his forehead
radiated with a halo of inexpressible sadness [...] On the hotel
stairs I met a doorman carrying, with grace appropriate for
these gentelmen, a small bundle; at some distance, he was
followed by a woman in traveling clothes, of a right height, shapely,
with a dark veil over her face. It was Mrs. Delfina Potocka” -
Antoni Rolle wrote in his memoirs.
On November 4, 1858,
Zygmunt Krasiński left Dresden forever. Perhaps the presence of Delfina helped to disenchant the curse cast years ago and the last glance at the city had at least a hint of nostalgia. By the way, I wonder what dress she was wearing...
Komentarze
Prześlij komentarz