"Pod latyńskich żagli cieniem" Cyprian Norwid w Rzymie I/ Cyprian Norwid in Rome I


Od pierwszych kroków postawionych na „ziemi laurów i cyprysów” - jak zwykł nazywać Italię - Norwid wiedział, że to jego druga ojczyzna. Tu poczuł się naprawdę szczęśliwy. Szybko przestał narzekać na dolegliwości zdrowotne, a nawet na brak finansów. Wszystko wreszcie było tak jak być powinno, wszystko na właściwym miejscu, we właściwym czasie. Mógł żyć tak jak zawsze o tym marzył, jak żyć zawsze powinien. Nie ma wątpliwości, że pobyty w Rzymie zwłaszcza, ale i innych włoskich miastach, to najszczęśliwszy czas w niełatwym przecież życiu Norwida, któremu los nie szczędził wyzwań. Będąc w Rzymie rozwinął się artystycznie, ogromnie dojrzał duchowo i skrystalizował poglądy ideologicznie. 


Najprawdopodobniej Cyprian Norwid był w Rzymie trzykrotnie. Po raz pierwszym ujrzał Wieczne Miasto wiosną 1844 r. podczas swojej grand tour po Europie. O tej wizycie niewiele jednak wiadomo. Za drugim razem zatrzymał się na dłużej - od początku stycznia do jesieni 1845 r. Po raz trzeci powrócił tu na początku lutego 1847 r. i wyjechał dopiero w styczniu 1849 r. 


From the first steps Norwid took in the "land of laurels and cypresses" - as he used to call Italy - he knew that he has found his second homeland. Here he felt truly happy. Surprisingly quickly he stopped complaining about health problems and even about lack of finances. Everything was finally as it should be, everything in the right place, at the right time. He could finally live as he had always dreamed of, as he always should. There is no doubt that his stays in Italy, especially in Rome, were the happiest times in Norwid's difficult life, for whom fate did not spare challenges. While in Rome, he developed his artistic craft, matured greatly spiritually and crystallized his ideological views.


Cyprian Norwid most likely visited Rome three times. For the first time he saw the Eternal City in the spring of 1844 during his grand tour of Europe. However, little is known about this visit. The second time he stayed longer - from early January to autumn 1845. He returned for the third time in early February 1847 and left in January 1849.



Tak pisał 24-letni artysta w styczniu 1845 roku w liście do Bohdana Zaleskiego: „I przyjechałem tu do Rzymu pod koniec karnawału podróż morzem odbywszy, więc przez Civita-vecchia, skąd deliżans wychodzi tylko wtedy, kiedy się zbierze towarzystwo, a obiad je się tylko wtedy, kiedy się zbierze towarzystwo, i gdzie jest teatr tylko wtedy, kiedy się zbierze towarzystwo. Słowem, jest się w tym mieście przyjętym i żywionym zgoła po amatorsku, bo muszę Ci powiedzieć, że ongi, będąc tamże razem, nie wszystkośmy poznali.”


Tym razem towarzyszył mu Karol Krasiński (daleki krewny Zygmunta). Przez pierwsze kilka dni zatrzymali się w okolicy Watykanu.

„Gdy wjeżdżałem do Rzymu przez Porta dei Cavallieri, nieraz o Tobie wspominałem – wjazd ten dziwnie uderza: pierwszą bowiem budową, jaką się napotyka, jest sobie sam Piotr Święty, jakoby na ustroniu, więc jakoby do Niego, a nie do Rzymu, się jechało. Przyjechałem tu w nocy i wyszliśmy z Karolem biegać trochę po mieście, a niezadługo po przybyciu znalazłszy i mieszkanie, parę dni z K. przebyłem, w ciągu których, jak zwykle odmieniając powietrze, musiałem swoje odchorować – nerwowy kurcz żołądka szkaradnie mi dokuczał – ale to wszystko przeszło – –"


The 24-year-old artist wrote in January 1845 in a letter to Bohdan Zaleski: "And I came here to Rome at the end of the carnival, having travelled by sea, through Civita-vecchia, where the deli only leaves when a sufficient number of people have gathered, and dinner is eaten only when a sufficient number of people have gathered, and where there is a theatre only when a sufficient number of people have gathered. In a word, in this city one is welcomed and fed in a completely amateurish way, because I must tell you that once, when we were there together, we did not get to know everything."

This time he was accompanied by Karol Krasiński (a distant relative of Zygmunt). For the first few days they stayed near the Vatican.


"When I entered Rome through Porta dei Cavallieri, I often mentioned you - this entrance is strangely striking: the first building you come across is Saint Peter himself, as if in a secluded place, so as if you were going to Him, not to Rome. I arrived here at night and Karol and I went out to run around the city a bit, and soon after arriving, having also found an apartment, I spent a few days with K., during which, as usual, changing the air, I had to get sick - a nervous stomach cramp was bothering me terribly - but it all passed - -"



Dziś Norwid jest ceniony i znany głównie przez wzgląd na dorobek literacki, jednak wtedy był przede wszystkim artystą - malarzem, rzeźbiarzem, rysownikiem. W podróż do Włoch wyruszył w celu rozwinięcia warsztatu malarskiego. Nic więc dziwnego, że na miejsce zamieszkania w Wiecznym Mieście wybrał okolice placu Barberini. Była to wówczas dzielnica chętnie wybierana przez artystów i siedlisko artystycznej bohemy. Udało mu się wynająć komfortowe lokum w tym samym budynku, co studio przy via Quattro Fontane 17. 

„Obecnie mieszkam nie z Karolem, bo chciałem znaleźć studium niedalekie od domu – jakoż dał Pan Bóg, że znalazłem: malenieczkie, lecz dobre. Jest to wielka oszczędność czasu, bo gdy wstanę o siódmej (co mi się zdarza co dzień), do ósmej piszę albo czytam, potem schodzę do studium i tak zostaję aż do czwartej, a bywa czasem, że do piątej – o piątej tedy się ubieram i czysto, jak przystoi, idę sobie na obiad.

Szczerze Ci wyznam, że zbyt dobrze urządziłem się tutaj, i dlatego na myśl mi przychodzi, czy potrwać może ta wygoda – jest to właściwe mi uczucie w każdym zadowoleniu.”


Today, Norwid is valued and known mainly for his literary achievements, but at that time he was primarily an artist - a painter, sculptor, and draftsman. He set off on a journey to Italy in order to develop his painting skills. It is no wonder that he chose the area around Barberini Square as his place of residence in the Eternal City. At that time, it was a district popular among artists and a hotbed of artistic bohemia. He managed to rent a comfortable place in the same building as his studio at via Quattro Fontane 17.

"I don't live with Karol at the moment, because I wanted to find a studio not far from home - and God willing, I found one: tiny, but good. It saves a lot of time, because when I get up at seven (which happens to me every day), I write or read until eight, then I go down to the studio and stay there until four, and sometimes until five - at five I get dressed and often, as is appropriate, go for dinner.

I will honestly confess that I have settled myself too well here, and that is why I wonder whether this comfort can last – this is a feeling that is characteristic of me in every satisfaction.”





 Dziś ta okolica wygląda zupełnie inaczej niż za za czasów Norwida. Jak mówią źródła dom, w którym mieszkał był jednopiętrowy a niejaka Vincenza Mosi prowadziła w nim wynajem pokoi. Budynek został zburzony wraz z innymi okolicznymi zabudowaniami w połowie XIX wieku, a na ich miejscu wybudowano duży gmach. W miejscu mieszkania Norwida dziś mieści się hotel „Anglo-Americano”. 


Currently, this area looks completely different than during Norwid's time. According to sources, the house he lived in was a one-story house and a certain Vincenza Mosi rented rooms there. The building was demolished along with other nearby buildings in the mid-19th century, and a large building was built in their place. Today, in the place of the apartment where Norwid lived, there is a hotel called "Anglo-Americano".



Wtedy też wybudowano cancellatę palazzo Barberini o herculesowych kariatydach, której nie widział jeszcze Norwid. Za to codziennie na pewno oglądał na placu Barberini słynną fontannę Berniniego - Trytona dmącego w konchę. Dziś jeżdżą wokół niej samochody, wtedy codziennym widokiem były raczej sceny pojenia kóz i krów.


At that time, the cancellata of the palazzo Barberini with Herculean caryatids was built, which Norwid could not yet see. But every day he certainly admired Bernini's famous fountain - Triton blowing the conch located in Piazza Barberini. Today, cars drive around it, then scenes of watering goats and cows were an everyday sight there.



Norwid prowadził w Rzymie życie jak na prawdziwego artystę przystało: „ja samą rzeźbą się zajmuję, lubo rysunku nie opuszczam”. Spotykał się z polskimi malarzami, wśród spotykanych osób wymienia Nowotnego, Szlegla, Kolberga i Zielińskiego. Poza tym był częstym bywalcem modnych kawiarni. Często odwiedzał działającą do dziś Caffè Greco przy via Condotti. W 1845 roku najczęściej bywał w znajdującej się nieopodal (via Condotti 47), Caffè della Costanza. Wyjeżdżając z Rzymu kazał nawet adresować do siebie listy na: „via Condotti, Caffè di Costanza, à Mr Norwid, artiste”.  W Caffè Greco częściej przebywał mieszkając w Rzymie w latach 1847-1849, tu umieścił akcję noweli „Ad leones”.


The life that Norwid led in Rome was as befits the life of a true artist: "I myself am engaged in sculpture, although I never abandon drawing". He met Polish painters such as Nowotny, Szlegel, Kolberg and Zieliński. In addition, he was a frequent customer of fashionable cafés. He often visited the Caffè Greco on via Condotti, which is still in operation today. In 1845, he most often visited the nearby Caffè della Costanza (via Condotti 47). When leaving Rome, he even ordered letters to be addressed to him to: "via Condotti, Caffè di Costanza, à Mr Norwid, artiste". He spent more time at Caffè Greco while living in Rome in the years 1847-1849 and set the action of the short story "Ad leones" there.




Nie zachowało się zbyt wiele rysunków Norwida z tego okresu. Większość powstała już po opuszczeniu Rzymu, podczas pobytu w Berlinie. Na 1845 rok datowany jest rysunek „Christiani ad leones”.


Not many of Norwid's drawings from this period have survived. Most were created after he left Rome, during his stay in Berlin. The drawing "Christiani ad leones" is dated 1845.



Należy także pamiętać, że w tym czasie w Rzymie przebywała jego ukochana Maria Kalergis oraz jej towarzyszka i przyjaciółka Norwida, Maria Trębicka. Norwid stosunkowo często się z nimi spotykał a gdy wyjechały w podróż po Italii, wyruszył w ślad za nimi. Razem odbyli wycieczki do Pompejów, na wybrzeże Amalfi, Wezuwiusz, Paestum. Poniżej portrety wykonane przez Norwida najprawdopodobniej w Rzymie. Od lewej Trębicka, Kalergis oraz autoportret z papierosem.


t is also worth mentioning that at that time his beloved Maria Kalergis and her companion and Norwid's friend, Maria Trębicka, were in Rome. Norwid met them relatively often and when they left on a journey around Italy, he followed them. Together they went on trips to Pompeii, the Amalfi Coast, Vesuvius, Paestum. Below are portraits made by Norwid most likely in Rome. From the left, Trębicka, Kalergis and a self-portrait with a cigarette.




27 marca 1845 roku Norwid przyjął w Rzymie sakrament bierzmowania, na którym przybrał imię Kamil. Uroczystość odbyła się w kościele imienia św. Andrzeja i św. Klaudiusza przy placu San Silvestro. Kościół ten był wówczas siedzibą zakonu Zmartwychwstańców oraz miejscem spotkań polskiej emigracji.  Oprócz Norwida do sakramentu przystąpiło jeszcze kilkunastu Polaków, a wśród nich Maria Trębicka, której matką chrzestną została sama Maria Kalergis.


On March 27, 1845, Cyprian Norwid received the sacrament of confirmation, during which he took the name Kamil. The ceremony took place in the church named after St. Andrew and St. Claudius in Rome. The church was then the seat of the Order of the Resurrection and a meeting place for Polish emigration. On that day, apart from Norwid, a dozen or so Poles received the sacrament, including: the poet's friend and confidant, Maria Trębicka, whose godmother was Maria Kalergis herself.


Norwid opuszcza Rzym jesienią 1845 roku. Jednak natychmiast po wyjeździe snuje plany o powrocie:

„Na Południu upał mnie obala, a na Północy wilgoć szkodę zdrowiu przynosi (…) Cieszkowski utrzymuje, że z historii ujętej jako przeszłość należy wnosić o przyszłości, mogę się więc spodziewać, że jeśli na rok przyszły wybiorę się do Rzymu (o czym bardzo rozmyślam), to nie zatrzymam się aż w Moskwie…”

W oczekiwaniu na powrót do ukochanego miasta, kraju pisze wiersz "Italiam, Italiam":


Pod latyńskich żagli cieniem,

Myśli moja, płyń z aniołem,

Płyń, jak kiedyś ja płynąłem:

Za wspomnieniem - płyń wspomnieniem…


Norwid leaves Rome in the autumn of 1845. However, immediately after leaving, he makes plans to return:

"In the South, the heat overwhelms me, and in the North, the humidity is harmful to my health (…) Cieszkowski maintains that from history taken as the past, one should infer the future, so I can expect that if I go to Rome next year (which I am thinking about a lot), I will not stop all the way in Moscow..."

While waiting to return to his second homeland, he writes the poem "Italiam, Italiam":








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Znasz-li ten brzeg..." - Adam Mickiewicz w Neapolu/"Do you know the shore..." Adam Mickiewicz in Naples

Percy Shelley "na wyniosłych ruinach term Karakalli"/Percy Shelley "upon the mountainous ruins of the Baths of Caracalla"

"Będę znaczy Niceę" - miasto życia Zygmunta Krasińskiego/ "'To be' means Nice to me" - Zygmunt Krasiński's city of life